W sumie od kiedy postanowiłem, że wyjeżdżam, miałem 3 dni na przygotowanie i zapakowanie samochodu.
W zasadzie były to 2 dni, bo w międzyczasie pojechałem do Torunia.
Nigdy nie byłem w górach, więc zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać (tym bardziej w połowie listopada).
Jak postanowiłem, tak w środę 13 listopada przy temperaturze 4*C
załadowałem wszystkie rzeczy do samochodu przygotowując jednocześnie
miejsce do spania i wyruszyłem w swoją przygodę.
Tak mieszkałem (tzn z czasem był większy bałagan :D)
Miałem do przejechania 697 km i praktycznie cały czas padało. Dopiero w okolicach Krakowa przestało, a następnego dnia koło południa pokazało się nawet słońce, więc można było pstryknąć kilka słonecznych fotek :)
Niesamowicie zachwyciły mnie ośnieżone szczyty Tatr, które ukazały się gdzieś w oddali. W pierwszej chwili wydawało mi się, że to chmury i nie zwróciłem uwagi ale w momencie gdy dotarło do mnie co widzę, zamurowało mnie z zachwytu. Myślę, że jak na pierwsze spotkanie z górami, widok tych ośnieżonych szczytów w słonecznej jesiennej pogodzie, był taki, że nie mogłem trafić idealniej! To jest to! To była ta pora roku, ten czas i ten dzień w którym miałem to zobaczyć. Niesamowite uczucie! Nie mogło być piękniej!
Tutaj mój jedyny wstępnie przyjęty cel podróży - Pieniny i Zamki w Niedzicy i Czorsztynie
(zdjęcie wyblakłe bo Blogger ma jakąś wadę i nie radzi sobie czasem z interpretacją kolorów)
(zdjęcie wyblakłe bo Blogger ma jakąś wadę i nie radzi sobie czasem z interpretacją kolorów)
Nie planowałem nic. Tuż przed zachodem zawiało mnie w stronę Tatr. Postanowiłem przyjrzeć się im bliżej i wyruszyłem w stronę wsi "Murzaschile". Oryginalna nazwa i w sumie do tej pory nie wiem jak się ją wymawia :D Zamiast jechać główną drogą, znalazłem mniejszą krętą, prowadzącą między lasem prosto w śnieg, który widziałem w oddali. Droga wiodła w niewielkiej dolinie przez las, później była mała wioska, droga piaskowa i znów las, teraz o wiele gęstszy i z agresywniejszym terenem. Słońce już zaszło ale było jeszcze widno, temperatura w przeciągu ostatnich 4 km spadła o 2*C i zostały już tylko 2*C.
W pewnym momencie dotarłem do miejsca, gdzie nie dało się już dalej przejechać - zamknięta droga Parku Narodowego. Temperatura wynosiła już tylko 1*C, a ja zawracając zakopałem się w błocie w środku górskiego lasu :D To było piękne! Naprawdę! Po jakichś 20 minutach wyjechałem ale szczerze - miałem cichą nadzieję, że nie uda mi się szybko wybabrać i że będę zmuszony spędzić tam noc... Mogłem zostać :D
Skoro już wyjechałem i musiałem opuścić teren pobliża Tatrzańskiego Parku Narodowego, pojechałem do wspomnianej wsi Murzaschile i było już ciemno gdy tam dotarłem. Zatrzymałem się by zagotować wodę na herbatę i coś zjeść.
Były już -2*C, trawa wszędzie wokół stwardniała i pobieliła się szronem :D Gdy kładłem się spać było ok -4*C. Można już było drapać szyby i zamarzł mi rano GPS :)
Rano porozmawiałem z napotkanym góralem, który polecił mi pojechać w stronę Łysej polany. Wyruszyłem więc dalej i od tego momentu kręciłem się po różnych miejscach pstrykając zdjęcia. Pogoda jednak już była pochmurna.
Tutaj jadłem śniadanie :)
Odwiedziłem też kuzyna w Krakowie i w niedzielę 17 listopada
postanowilismy wejść na Turbacz (1310 m n.p.m.) koło Nowego Targu. Pogoda dopisała, było
ciepło i słonecznie.
Powrót przypadł nam w skąpanych zachodzącym słońcem krajobrazach
W poniedziałek 18 listopada byłem już w Pieninach. Zatrzymałem się
w Krościenku nad Dunajcem, skąd wyruszyłem zdobyć Trzy Korony. Musiałem
w gęstej porannej mgle szukać oznaczeń szlaku aby się nie zgubić.
Na szczęście na szczycie było już widać więcej.
A to ja na Okrąglicy w masywie Trzech Koron (982 m n.p.m.)
Tutaj Blogger znów nie radzi sobie z interpretacją kolorów :D
Tatry widziane z Okrąglicy
Tatry jakiś czas później widziane z Przełęczy Szopka (784 m n.p.m.)
Czertezik (772 m n.p.m.)
Tutaj przedwyjazdowy widok na Tatry o zachodzie słońca 19 listopada
Hmm... Na koniec warto by pokusić się o jakieś merytoryczne podsumowanie.
Niesamowite jest to, że te piękne krajobrazy odwracają wciąż uwagę od masy niebezpieczeństw, które czyhają na każdym kroku. Tylko szacunek i respekt dają pozór bezpieczeństwa, jeden niefart i możesz nie wrócić. To jest moc!
Wiosną chcę jechać zanim zniknie śnieg i już przygotowuję się do tej wyprawy. Będę podróżować i zdobywać szczyty!
Na koniec dodam co oczywiste, że góry zachwyciły mnie tak jak się spodziewałem. Zachwyciły ale i bardzo odmieniły.
Mam poczucie marnowanego wciąż czasu, nie usiedzę już na miejscu.
Nie jestem już... i pytanie właśnie... kim? Bo sobą teraz się stałem.
Paweł, te zdjęcia zachwycają :) oby i mi się kiedyś udało zakochać w górach
OdpowiedzUsuńSzykuj się na wiosnę ;)
UsuńHej Pawle. Zdjęcia rewelacja!
OdpowiedzUsuńJeśli mogę Ci przybliżyć wymowę nazwy wioski, w której przebywałeś to ..nazwę miejscowości wypowiada się Mur-zaśichle (litery "r" i "z" czytamy oddzielnie; litera "i" zmiękcza "s").
Jaka jest geneza powstania tej nazwy?
Sama nazwa wywodzi się z połączenia dwóch nazw osad: Mur oraz Zasichle. Przez teren obecnej miejscowości przepływała niegdyś mała rzeka o nazwie "Sichła". Niedaleko tej rzeki była położona wieś, której nazwa wzięła się właśnie od jej położenia "Zasichle" – za rzeką Sichłą. Pierwsza cząstka nazwy – "mur" wzięła się od nazwy miejscowości leżącej nieopodal Zasichla – "Mur". Gdy dwie wsie połączyły się ze sobą powstała osada o nazwie "Murzasichle".
Jeśli będziesz kiedyś samochodem w okolicy drogi wojewódzkiej nr 960 (prowadząca z Bukowiny T. na Łysą Polanę) zatrzymaj się tuż za Bukowiną T. Jest tam świetny punkt widokowy-polana Głodówka, z którego zdjęcia znajdziesz na moim blogu. A jeśli wolałbyś patrzeć na góry, pijąc kawkę lub jedząc obiad, polecam karczmę Szymkówkę - jest ona również na tej drodze :-)
Pozdrawiam.
Marta
Teraz wszystko stało się jasne! Dziękuję za wyjaśnienie, nie będę łamać sobie więcej języka ;)
UsuńWidziałem sporo ładnych tras u Ciebie...
Już wiem kogo pytać jako przewodnika :D
Pozdrawiam
Te zdjęcia są przecudowne... Jestem zachwycona! Polska jest jednak piękna :)
OdpowiedzUsuńMa swoje uroki ;)
Usuń