niedziela, 1 grudnia 2013

Julia

Gdzieś pomiędzy wczoraj i jutro, zatrzymało się dziś...

Ze światłem w oczach i nową grzywką - Julia, która zmienia się z każdym zdjęciem i jak wiatr jest nie do zatrzymania.





wtorek, 26 listopada 2013

Expedition Tour 2013

Przyszedł czas na relację z wyprawy w góry.
W sumie od kiedy postanowiłem, że wyjeżdżam, miałem 3 dni na przygotowanie i zapakowanie samochodu.
W zasadzie były to 2 dni, bo w międzyczasie pojechałem do Torunia.

Nigdy nie byłem w górach, więc zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać (tym bardziej w połowie listopada).
Jak postanowiłem, tak w środę 13 listopada przy temperaturze 4*C załadowałem wszystkie rzeczy do samochodu przygotowując jednocześnie miejsce do spania i wyruszyłem w swoją przygodę.

Tak mieszkałem (tzn z czasem był większy bałagan :D)

Miałem do przejechania 697 km i praktycznie cały czas padało. Dopiero w okolicach Krakowa przestało, a następnego dnia koło południa pokazało się nawet słońce, więc można było pstryknąć kilka słonecznych fotek :)





Niesamowicie zachwyciły mnie ośnieżone szczyty Tatr, które ukazały się gdzieś w oddali. W pierwszej chwili wydawało mi się, że to chmury i nie zwróciłem uwagi ale w momencie gdy dotarło do mnie co widzę, zamurowało mnie z zachwytu. Myślę, że jak na pierwsze spotkanie z górami, widok tych ośnieżonych szczytów w słonecznej jesiennej pogodzie, był taki, że nie mogłem trafić idealniej! To jest to! To była ta pora roku, ten czas i ten dzień w którym miałem to zobaczyć. Niesamowite uczucie! Nie mogło być piękniej!

Tutaj mój jedyny wstępnie przyjęty cel podróży - Pieniny i Zamki w Niedzicy i Czorsztynie
(zdjęcie wyblakłe bo Blogger ma jakąś wadę i nie radzi sobie czasem z interpretacją kolorów)


Nie planowałem nic. Tuż przed zachodem zawiało mnie w stronę Tatr. Postanowiłem przyjrzeć się im bliżej i wyruszyłem w stronę wsi "Murzaschile". Oryginalna nazwa i w sumie do tej pory nie wiem jak się ją wymawia :D Zamiast jechać główną drogą, znalazłem mniejszą krętą, prowadzącą między lasem prosto w śnieg, który widziałem w oddali. Droga wiodła w niewielkiej dolinie przez las, później była mała wioska, droga piaskowa i znów las, teraz o wiele gęstszy i z agresywniejszym terenem. Słońce już zaszło ale było jeszcze widno, temperatura w przeciągu ostatnich 4 km spadła o 2*C i zostały już tylko 2*C.

W pewnym momencie dotarłem do miejsca, gdzie nie dało się już dalej przejechać - zamknięta droga Parku Narodowego. Temperatura wynosiła już tylko 1*C, a ja zawracając zakopałem się w błocie w środku górskiego lasu :D To było piękne! Naprawdę! Po jakichś 20 minutach wyjechałem ale szczerze - miałem cichą nadzieję, że nie uda mi się szybko wybabrać i że będę zmuszony spędzić tam noc... Mogłem zostać :D

Skoro już wyjechałem i musiałem opuścić teren pobliża Tatrzańskiego Parku Narodowego, pojechałem do wspomnianej wsi Murzaschile i było już ciemno gdy tam dotarłem. Zatrzymałem się by zagotować wodę na herbatę i coś zjeść.
Były już -2*C, trawa wszędzie wokół stwardniała i pobieliła się szronem :D Gdy kładłem się spać było ok -4*C. Można już było drapać szyby i zamarzł mi rano GPS :)
Rano porozmawiałem z napotkanym góralem, który polecił mi pojechać w stronę Łysej polany. Wyruszyłem więc dalej i od tego momentu kręciłem się po różnych miejscach pstrykając zdjęcia. Pogoda jednak już była pochmurna.





 Tutaj jadłem śniadanie :)



 Odwiedziłem też kuzyna w Krakowie i w niedzielę 17 listopada postanowilismy wejść na Turbacz (1310 m n.p.m.) koło Nowego Targu. Pogoda dopisała, było ciepło i słonecznie.

Powrót przypadł nam w skąpanych zachodzącym słońcem krajobrazach

  W poniedziałek 18 listopada byłem już w Pieninach. Zatrzymałem się w Krościenku nad Dunajcem, skąd wyruszyłem zdobyć Trzy Korony. Musiałem w gęstej porannej mgle szukać oznaczeń szlaku aby się nie zgubić.
Na szczęście na szczycie było już widać więcej.


 A to ja na Okrąglicy w masywie Trzech Koron (982 m n.p.m.)



Tutaj Blogger znów nie radzi sobie z interpretacją kolorów :D



 Tatry widziane z Okrąglicy

Tatry jakiś czas później widziane z Przełęczy Szopka (784 m n.p.m.)


 Czertezik (772 m n.p.m.)

Sokolica (747 m n.p.m.)

Tutaj przedwyjazdowy widok na Tatry o zachodzie słońca 19 listopada

Hmm... Na koniec warto by pokusić się o jakieś merytoryczne podsumowanie.
Niesamowite jest to, że te piękne krajobrazy odwracają wciąż uwagę od masy niebezpieczeństw, które czyhają na każdym kroku. Tylko szacunek i respekt dają pozór bezpieczeństwa, jeden niefart i możesz nie wrócić. To jest moc!
Wiosną chcę jechać zanim zniknie śnieg i już przygotowuję się do tej wyprawy. Będę podróżować i zdobywać szczyty!

Na koniec dodam co oczywiste, że góry zachwyciły mnie tak jak się spodziewałem. Zachwyciły ale i bardzo odmieniły.
Mam poczucie marnowanego wciąż czasu, nie usiedzę już na miejscu.

Nie jestem już... i pytanie właśnie... kim? Bo sobą teraz się stałem.

piątek, 8 listopada 2013

Daleka droga do domu

Zainspirowany filmem "Into the wild" oraz kilkoma ważnymi utworami muzycznymi, przekonałem się że warto wcisnąć hamulec i odnaleźć siebie. Odkryć wszystkie wiersze, których nie napiszę, słowa których nie wypowiem oraz fotografie, których nie uchwycę. Zapytać dokąd prowadzi mnie moja rzeczywistość. Chcę pojechać w góry, oddychać ich przestrzenią, pomyśleć i odnaleźć drogę do domu. Pojadę bez planu, ani ram czasowych. Wezmę aparat, mapę, śpiwór i zobaczę dokąd poniesie mnie wiatr. Będę spać w samochodzie, palić ogniska i myć się na stacjach benzynowych. Zobaczę czym zainspiruje mnie życie.


Ta myśl nie daje mi spokoju. Czuję, że coś mnie tam czeka...

czwartek, 31 października 2013

Dark side of the Moon

Tym razem autoportret odzwierciedlający mój stan psychiczny.


"Zbytnie myślenie, nadanalizowanie oddziela ciało od umysłu"

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Diving in the Sky

Pioruny są trochę jak pradawne podniebne stwory.
Ryczące Smoki nurkują i przemierzają bezkresną toń tego, co nad naszymi głowami.
W złowrogiej ciszy zbierają siły do ataku, w którym będą krążyć, kluczyć, szukać...




...i nie przestaną...

W burzach fascynuje mnie praktycznie wszystko. Najpierw przyroda wydaje się zamierać w przeraźliwym strachu przed tym co zaraz nastąpi, jakby miała świadomość bliskości wielkiego drapieżnika przed którym nie ma ucieczki. Gdy ten zacznie się zbliżać następuje to niesamowite uczucie nagłego zrywu wiatru, silniejszego niż każdy inny, manifestuje tym sposobem swoją potęgę i zaczyna się eksplozja energii i festiwal światła...
Podobnie po każdej burzy, gdy już przestaje padać, przyroda nadal milczy. Jakby nie była jeszcze pewna czy to na pewno koniec i ze strachem szacuje straty.